strona 1/1
Muzeum Kolei Helskich


Hel, pomimo niewielkich rozmiarów, mieścił całkiem sporą infrastrukturę kolejową. Obok siebie funkcjonowały dwie koleje – wąskotorowa i normalnotorowa. Dziś kolej, jak w całym kraju, powoli zwija się. Jej pamiątki gromadzi Muzeum Kolei Helskich.

Obok kolei normalnotorowej, funkcjonowała spora sieć wojskowej kolei wąskotorowej. Kolej normalnotorowa dziś dochodzi do stacji Hel, dawniej jednak od stacji odchodził tor wiodący aż do końca portu rybackiego (nieopodal cypla) oraz tor okrężny obsługujący port wojskowy, a także trójkąt manewrowy do zawracania parowozów o unikalnej konstrukcji – z metalową podrozjezdnicą u szczytu. Kolej wąskotorowa w szczytowym okresie funkcjonowania liczyła 37,5 km toru, który sięgał od Juraty aż po cypel, oraz spinał dwa brzegi półwyspu niemal pajęczą siecią szyn.

Dziś obie koleje nadal funkcjonują, ale w ograniczonym zakresie – wojsko nie korzysta już ze swojej bocznicy, a tor do portu rybackiego jest zastawiony budynkami Fokarium oraz kawiarenkami letnimi. Po trójkącie manewrowym pozostał jedynie kikut, na którym znajduje się wagonowe miasteczko-widmo, gdzie końca swych dni doczekują zabytki kolejnictwa pamiętające nawet początek XX w. Szczyt trójkąta w 2013 r. został pocięty na złom. Z kolei z wąskiego toru pozostało 19 km.

Ratować pamiątki

W 2006 r. stowarzyszenie „Przyjaciele Helu” powołało do życia Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu, przy którym w 2013 r. otwarto Muzeum Kolei Helskich. Zadaniem jego jest przybliżenie odwiedzającym część historii obrony wybrzeża, jaką było zaangażowanie kolejarzy we wsparcie logistyki działań obronnych. Jak głosi manifest muzeum: „Bez poświęcenia ludzi, którzy nie brali bezpośredniego udziału w walce, a „jedynie” dbali o ciągłość transportu kolejowego nie możliwe stało by się zachowanie płynności dostaw żywności, sprzętu i broni, transportu żołnierzy zasilających obrońców oraz rannych, a także bezpośredniej łączności między liniami obronnymi a dowództwem”. Wtórnym zadaniem jest przybliżenie historii kolejnictwa na półwyspie.

Muzeum składa się z dwóch części – wystawienniczej oraz komunikacyjnej. Jako, że cały kompleks muzealny mieści się w kilku odległych od siebie budynkach d. baterii Schleswig-Holstein, to istnieje potrzeba przetransportowania zwiedzających z terenu ekspozycji militarnych na teren ekspozycji kolejowych. Taką funkcję pełni 2,5–kilometrowa kolej wąskotorowa, której zarządcą jest muzeum. Zwiedzający wsiadają do wagoników osobowych na przystanku Hel-Bruno i z przesiadką na przystanku Hel-Caesar wysiadają na terenie MKH. Przesiadka jest konieczna, bo tor wiedzie przez schron, zaś światło bram wjazdowych nie pozwala na przejazd używanych przez muzeum lokomotyw WLs-40. Stąd atrakcyjna podróż dwoma pociągami.

W części wystawienniczej przechowywane są eksponaty związane z koleją – od narzędzi służących do prac torowych przez elementy torowisk, sygnalizacji, oznakowania, systemu informacji pasażerskiej, aż po mundury, wyposażenie kas biletowych oraz tabor normalnotorowy, którego zalążek stanowi zdemobilizowana lokomotywa Ls-40. Ekspozycja ma miejsce wewnątrz magazynu amunicyjnego oraz wokół niego. Już na peronie zwiedzających wita kolejowy klimat lat 80-ch ub. wieku w postaci nawierzchni peronu, ławek, skrzynki pocztowej, gazonów, zegarów i budki telefonicznej.

Z wody, z piasku i spod ściółki

Tabor wąskotorowy, to 25 zdemobilizowanych wagonów i 3 lokomotywy WLs-40 (dwie od wojska i jedna z cegielni k/Kłodzka). Gros wagonów pochodzi bezpośrednio od Marynarki Wojennej, kilka zaś pozyskano w iście archeologiczny sposób. Z dna portu wojskowego pozyskano wagonik Görlitz z 1901 r. Zwiedzającym na przystanku Hel-Bruno rzuca się w oczy żółta torpeda eksponowana na dwu małych lorkach:

- Wagoniki te odkopaliśmy na plaży na cyplu nieopodal ruin działa. Przy tym samym obiekcie, ale już w wodzie, odkryliśmy wagon-kolebę. W sierpniu będziemy go wydobywać – opowiada Artur Labudda, kustosz Muzeum Kolei Helskich.

Las nadal kryje wiele pamiątek: – Na wydmach rosną dwa drzewa, które wyrastają z koleb (bez wózków – przyp. red.). To bardzo efektowny widok – podsumowuje Labudda. Muzeum w przyszłości zamierza odtworzyć kilka zlikwidowanych w 1972 r. szlaków wąskotorówki, w tym ten wiodący na cypel. Będzie to możliwe, bowiem przy ostatniej modernizacji linii kolejowej 213 wyremontowano wiadukt kolejowy, który o mało co nie został zlikwidowany i zastąpiony nasypem. Wiele zlikwidowanych szlaków czeka jedynie na odsypanie i konserwację, zaś część z nich bywa odsłaniana np. przez zwalone huraganem drzewa.

Odbudowa szlaków kolejowych, to karkołomne zadanie. Oprócz wysiłku finansowego do pokonania konieczne są bariery administracyjne: - To jest największy problem. Konieczna jest bowiem współpraca z Lasami Państwowymi, parkiem krajoznawczym, wojskiem i Urzędem Morskim – wylicza Labudda.

Wysiłek wart zachodu

Budżet muzeum, to 10 tys. zł. Jednak ta niewielka kwota w połączeniu z ogromnym nakładem pracy wolontariuszy przynosi efekty godne dużego muzeum z armią pracowników. W ciągu kilku lat zanieczyszczone, zrujnowane i pozarastane pozostałości magazynów, i działobitni odświeżono oraz przystosowano do celów muzealnych. Odkopano łoże działa Bruno, doprowadzono media i zabezpieczono budynek przed wilgocią.

Cała, imponująca kolekcja eksponatów militarnych została zebrana na terenie półwyspu. Z kolei liczne eksponaty kolejowe pochodzą z całego kraju. – Problemem nie jest pozyskiwanie eksponatów, a ich transport. Obecnie na terenie kraju na MKH czeka kilka eksponatów do odbioru. Muzeum mieści się na krańcu Polski, więc każda odległość jest znacząca – podsumowuje kustosz.

Muzeum przeżywa prawdziwe oblężenie zwiedzających, pociągi muzealne co pół godziny jeżdżą wypełnione pasażerami, co oznacza, że cały nakład pracy nie poszedł na marne i jednoznacznie wskazuje, że takie inicjatywy są potrzebne. Jeśli kolej nadal będzie traktowana, jako zło konieczne w krajowym systemie transportu, to może się okazać, że tego typu muzea będą jedynymi miejscami, w których będzie można obcować z koleją.

źródło: www.transport-publiczny.pl

Ciekawostki